Star Trek: Armada 2

Międzygwiezdna wędrówka przygasa. Serial nie bawi już jak kiedyś. Gry, mimo kilku sympatycznych wyjątków, nadal nie spełniają oczekiwań. Jedyna nadzieja w Star Trek: Armada 2. Być może on tchnie nowego ducha w opatrzone schematy i zmusi człowiecze gruczoły do produkcji jakże potrzebnej adrenaliny.

ZE STAR TREKIEM NIE JEST DOBRZE

W Polsce serial Star Trek bił rekordy popularności na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Następne pokolenie połączyło bowiem rozgrzane serca młodych fanów SF i tych nieco starszych, pamiętających jeszcze gackowatego Spocka. Jednak ostatnie seriale z serii Star Trek zawiodły moje oczekiwania. Ani Deep Space 9 ani Voyager nie wyróżniały się NICZYM spośród całego grona przyzwoitych, odcinkowych filmów fantastycznych, prezentowanych przez każdą telewizję z osobna. Przeciętne scenariusze, słabi, a wręcz antypatyczni bohaterowie (vide Quark czy Odo), brak wielkiej przygody i klimatu tajemniczości sprawił, iż dla obecnego pokolenia Star Trek przestał być synonimem jakości, a stał się oznaką mierności. Przyczyniły się do tego i gry komputerowe. Spośród całej masy bardzo przeciętnych produkcji na plus zasługują jedynie stare przygodówki sprzed 10 lat, przyzwoita strzelanina FPP Star Trek: Elite Force i zręcznościówka TPP o nazwie Star Trek: Deep Space Nine. Cała reszta, włącznie z strategią RTS Star Trek: Armada i komandosopodobnym Star Trek: Away Team była słabiuchna. Po co więc druga część Armady. Nie wiem. Prawdopodobnie Activision wykupiło licencję i za pomocą sporych nakładów na reklamę umiejscowiło już ów tytuł w świadomości graczy. A obecnie postanowiło zebrać plony.

3D W PEŁNYM 3D

Pierwsza część Star Trek: Armada ścięła się z cenionym Homeworld. Bój przegrała, bo choć zrobiono ją w trójwymiarze, to jednak przedstawiała całkowicie dwuwymiarowy świat. W Star Trek: Armada 2 kosmos wreszcie uzyska swój prawdziwy kształt. Lewo, prawo, przód, tył, góra, dół – wszędzie tam będzie można się skierować i wszędzie tam będzie można poszukiwać nowych odznak życia. Tego do wyeliminowania oczywiście. Omawiana gra nie jest – co wynika z wypowiedzi autorów – zwykłą łupaniną tudzież całkowicie wtórnym RTS-em wykorzystującym chwyty znane już od czasów Warcraft 2. Z założenia bowiem Star Trek: Armada 2 lokuje się znacznie bliżej wspomnianego Homeworld niż swej pierwszej części. Moda na nowatorskie podejście do gatunku, wsparta przez dziennikarzy i po części przez graczy, ma obecnie olbrzymi wpływ na decyzje podejmowane przez pracowników nie tylko firmy Activision i wspomnianym zmianom nie należy się dziwić. Jednak dodanie trzeciego wymiaru (osi Z) nie powinno – ich zdaniem – utrudnić zabawy. Gra nadal posiada banalny system sterowania pojazdami (coś takiego planowane jest również w polskim Starmageddonie), zaś poruszanie się w głąb pola walki stanowi atrakcję, nie zaś konieczność.

KOMU W PSYK?

Założenie o tym, że stojący na znacznie wyższym poziomie rozwoju intelektualnego kosmici będą pokojowo nastawieni do świata, obśmiano już w tysiącach filmów i gier komputerowych. Potwierdzał to jak dotąd serial Star Trek (gdzie nacechowana ludzkimi pierwiastkami Federacja wydawała się najbardziej pokojowa i rozumna) i nie inaczej będzie w Star Trek: Armada 2. Oto bowiem Klingoni chwytają za broń. W pobliżu pojawia się też Borg, dysponujący nową bronią pozwalającą mu asymilować całe światy w mgnieniu oka. Porządki w tym całym chaosie chce zaprowadzić zaś Federacja. I tymi trzema rasami można rozegrać główne trzy kampanie dostępne w programie. W trakcie ich przełażenia nie zabraknie zaś spotkań z Romulanami, Kardasjanami i Rasą 8472. Tyle że są to wrogowie i pokierować ich działaniami można tylko w trybie multiplayer. Mimo pewnych drobnych zmian wynikających z wprowadzonego trójwymiaru, zabawa w Star Trek: Armada 2 w pewnym stopniu przypomina inne klasyczne RTS-y. Każda z ras zbiera jakieś surowce, stawia stacje wydobywcze w pobliżu bogatych w surowce mineralne księżyców, korzysta z usług transportowców oraz handlarzy Ferengi oraz wystawia statki bojowe. Autorzy obiecują też niecałe 100 rodzajów pojazdów latających przydzielonych do 6 ras (m.in. Enterprise, Intrepid, Sabre, Andor, Venator, Osprey, Wraith, Harbringer, Tactical & Fusion Cubes), pełno upgrade’ów w postaci nowych broni, tarcz i silników, parę technologii specyficznych tylko i wyłącznie dla określonych ras itp. bzdury. Poprawione zostaną zachowania jednostek sterowanych przez komputer, wojska przestaną się zacinać podczas podróży z jednego zakątka kosmosu w drugi, zaś trójwymiarowa grafika trzymać będzie wysoki poziom (m.in. 700 wieloboków na pojazd, wykorzystanie sprzętowego T&L;). Niestety większość z tych obiecanek, choć niewątpliwie brzmi interesująco, nie zasłania standardowego systemu prowadzenia rozgrywki. I za to – o ile nic nie zmieni się do czasu premiery – autorom Star Trek: Armada 2 należy się w pysk.

HIT? SHIT?

A do premiery zostało bardzo niewiele czasu. Panowie z Activision mają jednak trochę czasu, by4 dokonać niezbędnych przeróbek i zrobić z Star Trek: Armada 2 prawdziwy hit. Mam szczerą nadzieję, że tak się stanie, choć świadomy jestem, że gra ta najprawdopodobniej okaże się średniakiem. Czy mam rację, czy nie, przekonamy się tuż po jej premierze. A na razie idę sięgnąć po colę, po którą jeszcze nikt nie sięgał… Też jestem odkrywcą, a co, nie wolno mi?