Oczywiście widziałam, jak teoretycznie się do tego zabrać. Przede wszystkim medycyna, czyli zwykłe sześcioletnie studia, na których wybiorę sobie specjalizację. Od samego początku wiedziałam, co to będzie. Nie bałam się zwłok, nie miałam też problemu z zajęciami w prosektorium. Zawsze chętnie oglądałam sekcje zwłok, aby dowiedzieć się czegoś nowego na temat ludzkiego ciała i śmierci.
W końcu dopięłam swego. Skończyłam studia, zrobiłam specjalizację i już medycyna sądowa stanęła przede mną otworem. Byłam zachwycona tym, że udało mi się spełnić swoje marzenia i ciągle starałam się uczyć się czegoś nowego. Byłam dobrą specjalistką od badania zwłok, ale chciałam być jeszcze lepszą.